15 czerwca 2015

Smętny schemat

Do niedawna sądzić śmiałam,

iż jestem ponad ciemny burdel.

Zbiorowisko niskich żądz

oraz niekończących się pokładów

plwanej w pogardzie śliny.

Mój pamiętnik trąci zwietrzałym dymem

atramentem

w akompaniamencie ludzi codziennych. 

Supre videre, drodzy państwo. 

Płynę tym samym korytem, niosę te same śmieci.

Do morza, gdzie jak wszyscy (!)

rozwieję się w migotliwej toni.

Cóż z tego, że odbijam się od dna,

zapętlając w mętne wiry.

Staję się bardziej zdradliwa, omijana,

lecz nie czystsza.

Płynę więc z wami! Ślepe jagnięcia,

Wasze twarze przebijają brud rzeki,

a chwilę naiwnej ekstazy śnijcie dalej.

Jako smętna ulga snu, w nagrodzie sunięcia z prądem. 

/pannalucy

panna Lucy i pierwsze próby usunięcia kręgosłupa
zdjęcie z początku października 2014

30 maja 2015

Niech oskarżony weźmie głos

To wszystko

Panowie, sędziowie,

wysoka izbo.

To ja zawiniłam! Ha!

Tak!

Tam; o,o... pod topolą

na bezdrożu,

(nigdy jej nie lubiłam)

leży zakopane.

Nie miałam skrupułów,

ni teraz żal mnie nie nawiedza.

Może ja pokażę...

O tu, dokładnie tu, 

leży wasze bynajmniej szanowne zdanie.

Mogę już iść?

Wszak skurwysyństwo to dziś małe wykroczenie. 
//pannalucy


panna Lucy na pokazie 
zdjęcie z 23 maja 2015 roku

25 maja 2015

Kakofonia szlochu słów niewypowiedzianych

Może i będzie to brzmiało zbyt

pompatycznie.

Jednakże!

Tylko w koślawych liniach atramentu 

uparcie chowane słowa nabierają szczerej postaci.

Taka moja gorzka osobowość.

Ślęczę nad Twoją popielniczką,

gdzie zwykłaś wieszać wilgotne ubrania.

I piszę, przekreślając co drugie słowo. 

O czym?

O Tobie, mamo.

Pamiętasz każdy, najmniejszy epizod mojego jestestwa,

będąc jego twórcą, autorem, jak i

ilustratorem.

Nie powiem Ci niczego.

Dam kwiatka, który podgnije za dwa dni w wazonie.

Dwudziesty szósty będzie dniem zwykłym,

który obrałam na wyrażenie treści

znanej Ci, zapewne, doskonale.

Lecz nigdy nie przeistoczonej w słowa.

Nie napiszę, że Cię kocham.

Treść! Wszak nie ważny tytuł książki,

a jej antylakoniczna zawartość.

Tak więc otwieram książkę pod tytułem

"Mama"

Wiesz co tam znajdę?

Nasze wspólne fotografie,

rysunek spracowanych rąk i kosmyk farbowanych włosów.

Przeczytam rozdział z cytatami,

radami oraz naganami jakimi mnie uraczyłaś.

Dotknę śladów po Twoich łzach i odtworzę nagranie

ze spontanicznego śmiechu.

Zobaczę Ciebie jako człowieka,

nie matkę.

I zdam sobie sprawę,

że jesteś człowiekiem,

którego kocham,

jak matkę kochać się powinno.

Z dedykacją dla mojej cudownej mamy
//pannalucy


zdjęcie z 10 maja 2015 roku

22 maja 2015

Panie, panowie, depczemy zegary

Skrzypce

Słyszałam skrzypce.

Dym siwością legł na chłodnej zieleni poranka.

No nie oszukujmy się, skrzypiec nie słyszałam,

ale w tym tonie drżały moje myśli.

Niby składne w jednej, czystej melodii,

lecz poskąpiłam im

słów

sensu.

Upita rześkością jutrzenki kroczyłam

nigdzie.

Suche trawy lizały mi łydki

szeleszcząc w nadłąkowej bryzie lipca.

Niekończąca się publika dmuchawców,

zdawała się ziać obojętnością,

a ich korony mgliły się niczym

dym.

Szarosiwy bezmiar, przez który wędruję 

nigdzie. 
                    //pannalucy

zdjęcie z grudnia 2014 roku

19 maja 2015

Translaticiarum

Żyła w słodkiej niewiedzy

z duszą opitą w ambrozję.

Skończyła szkołę

wyszła za mąż

wywiesiła pranie.

Umarła w wykrochmalonej kołdrze

roku 2005.

Droga (poprawna politycznie) publiko;

to nie wiersz

to tragedia.


Ku pamięci 
wszystkich ludzi nieważnych
//pannalucy

Lucy
zdjęcie z pażdziernika 2014 roku

16 maja 2015

Dziewanny

Słońce leniwie wygląda

spomiędzy nadeschniętych sylwetek drzew.

Drażni źrenice szklistymi smugami,

a i tak wzroku odwrócić nie myślę.

Widok ten, choć tak codzienny i naturalny;

wydawać się może dla mnie ostatnim,

jakim dane mi będzie się napawać.

Młoda jestem.

A czuję, iż szesnaście wiosen przytłacza

moje, nader dziecięce, postrzeganie świata.

Szepcą trawy, szepcą dziewanny, pomrukują liście.

Gałęzie sięgają połyskującej zdradliwie toni.

Książka pokornie leży na ziemi,

dając uprzednio nasienie inspiracji

pstrokatej burzy infantylnych myśli.

Ironią jest

Czuć skradający się przekwit

gdy będąc młodą dziewanną

                                 szukam dziecięcej tożsamości
                                                                                             //pannalucy


panna lucy
zdjęcie z kwietnia 2015




15 maja 2015

Letnia definicja naiwnej wolności

Propaganda wolności!

Wiatr szemrze z gołębiami

Że zdrowy rozsądek sprzedali za paliwo

i siatkę poobijanych jabłek.

Po czasie niedługim szmer

ustaje

Wóz toczy się autostradą.

Kolejna stacja traci zasięg,

w połowie przerywając monologi Morrisona. 

Nie szkodzi.                                            

Smakujemy słów jego 

                                                      znaczenie

na własnej, opalonej skórze.

Wolność nic nie kosztuje,

nie uznając zasad znad barier.

one                                                 
                 nas                                  
                            nie dotyczą 
                                                                         //pannalucy

Moira
14 marca 2015 rok