Skrzypce
Słyszałam skrzypce.
Dym siwością legł na chłodnej zieleni poranka.
No nie oszukujmy się, skrzypiec nie słyszałam,
ale w tym tonie drżały moje myśli.
Niby składne w jednej, czystej melodii,
lecz poskąpiłam im
słów
sensu.
Upita rześkością jutrzenki kroczyłam
nigdzie.
Suche trawy lizały mi łydki
szeleszcząc w nadłąkowej bryzie lipca.
Niekończąca się publika dmuchawców,
zdawała się ziać obojętnością,
a ich korony mgliły się niczym
dym.
Szarosiwy bezmiar, przez który wędruję
nigdzie.
//pannalucy
zdjęcie z grudnia 2014 roku
Wspaniały!
OdpowiedzUsuńMiło mi to czytać, dziękuję.
UsuńTwoje wiersze są naprawdę niczego sobie stylistycznie, ale tak trochę na jedną łapę. Może to po prostu taka chwilowa pisarska maniera, w każdym razie życzę czasu na wykorzystanie weny. Przyjemnie się to czyta, bez zgrzytów, każde słowo idealnie współgra z innymi.
OdpowiedzUsuńMonotematyczność niestety wypływa z mojego braku doświadczenia. Zaczęłam pisać białe wiersze bodajże miesiąc temu. Może z czasem się to zmieni. W każdym razie dziękuję bardzo za miłe słowa ~
Usuń