25 maja 2015

Kakofonia szlochu słów niewypowiedzianych

Może i będzie to brzmiało zbyt

pompatycznie.

Jednakże!

Tylko w koślawych liniach atramentu 

uparcie chowane słowa nabierają szczerej postaci.

Taka moja gorzka osobowość.

Ślęczę nad Twoją popielniczką,

gdzie zwykłaś wieszać wilgotne ubrania.

I piszę, przekreślając co drugie słowo. 

O czym?

O Tobie, mamo.

Pamiętasz każdy, najmniejszy epizod mojego jestestwa,

będąc jego twórcą, autorem, jak i

ilustratorem.

Nie powiem Ci niczego.

Dam kwiatka, który podgnije za dwa dni w wazonie.

Dwudziesty szósty będzie dniem zwykłym,

który obrałam na wyrażenie treści

znanej Ci, zapewne, doskonale.

Lecz nigdy nie przeistoczonej w słowa.

Nie napiszę, że Cię kocham.

Treść! Wszak nie ważny tytuł książki,

a jej antylakoniczna zawartość.

Tak więc otwieram książkę pod tytułem

"Mama"

Wiesz co tam znajdę?

Nasze wspólne fotografie,

rysunek spracowanych rąk i kosmyk farbowanych włosów.

Przeczytam rozdział z cytatami,

radami oraz naganami jakimi mnie uraczyłaś.

Dotknę śladów po Twoich łzach i odtworzę nagranie

ze spontanicznego śmiechu.

Zobaczę Ciebie jako człowieka,

nie matkę.

I zdam sobie sprawę,

że jesteś człowiekiem,

którego kocham,

jak matkę kochać się powinno.

Z dedykacją dla mojej cudownej mamy
//pannalucy


zdjęcie z 10 maja 2015 roku

2 komentarze: